http://www.wedkarstwowkanadzie.com/magazyn-wedkarski/kanada/wyprawa-na-esnagami-cz-4.html#sigProGalleriaaf0ae2cd57
Esnagami Wilderness Lodge ma swoje własne zwyczaje, jeśli chodzi o duże ryby. Zasady te oczywiście nie kolidują z przepisami wędkarskimi w Ontario. Duże okazy pstrągów, sandaczy i szczupaków są wypuszczne z powrotem do wody przez wędkarzy, gości ośrodka. Eric wprowadził własne reguły mając na uwadze ochronę dojrzałych ryb, które są zdolne do odbycia tarła. Takie ekologiczne działania pomagają w utrzymaniu dobrej i silnej populacji ryb w jeziorze Esnagami.
W lodge, w sali obiadowej znaduje się tzw. Catch & Release Trophy Board - tablica wypuszczonych rekordów, gdzie po każdym dniu łowiena pojawiają się zdjęcia i wymiary największych złowioncych ryb. Aby się tam znaleźć trzeba złowic pstrąga przynjamiej o długości 18 cali (45,7 cm), sandacza 24 cale (61 cm) i szczupaka 30 cali (76 cm). Za każdą złowioną i wypuszczoną rybę powyżej wyżej wymienionych rozmiarów wędkarz otrzymuje pamiątkową koszulkę. Dodatkowo, na zakończenie sezonu, losowane są cztery nazwisk spośród wędkarzy, którzy zgłosili okazy. Szczęśliwcy otrzymują w nagrodę darmowy podbyt w następnym roku.
W przedostatni dzień naszego pobytu na Esnagami jest piękna i słoneczna pogoda. Na śniadaniu dowiedzieliśmy się, gdzie mamy się spotkać ze wszystkimi na shore lunch, i który ma się zacząć tuż po południu. Miejsce na shore lunch, zawsze wybiera Eric. Tym razem jest ono oddalone o 6 km drogi na północ od Esnagami Wilderness Logde. Większość stałych bywalców wie dosknale, gdzie jest to miejsce więc szybko wypływają na jezioro, żeby jeszcze połowić do wyznaczonej pory. My nie chcąc ryzykować, że się zgubimy też wkrótce wyruszamy za maszym kucharzem i przewodnikami. Ich łódz ma jednak dwa silnki, więc odstawiają nas o dobre kilkaset metrów. Zwalniają dobiero przed wyspami, gdzie jezioro robi się zawiłe i łatwo stracić orientację. W końcu pokazują nam miejsce na brzegu gdzie mamy się wszyscy spotkać za kilka godzin na pikiniku i zajmują się swoimi sprawami. W pobliżu małej wyspy wypatrujemy cztery łodzie z wędkarzami i postanawiamy pokręcić się w rejonie gdzie stoją i gdzie najwyraźniej coś się dzieje.
Sandacze na lunch
Podpływamy w ich okolice i stajemy po przeciwnej stronie wyspy, przy której na dnie widać pełno kamieni aż do momentu gdzie woda robi się głębsza. Waldek kieruje łodzią i podpływa blisko saklistego brzegu wyspy na styk, żeby nie zahaczyć śrubą kamienie, ale też chyba wsypa osłaniała nas nieco od wiatru. Łódź powoli dryfuje na fali, a my opuszczamy przynęty tuż przy burcie i od razu mamy uderzenia. Po chwili pierwsze sandacze lądują w łodzi.
Z lewej Eric Lund
Wybieramy kilka wymiarowych sandaczy na lunch i po nie długim czasie płyniemy do brzegu, gdzie nasz kucharz i przewodnicy krzątają się przygotowując różne potrawy. Oddajemy nasze ryby przewodnikowi, który sprawnie je filtetuje. Wkrótce coraz więcej łodzi przybija do brzegu.
Od lewej: Eric Lund, kucharz Len i Waldek Weselak
Eric smaży sandacze - lemon wine walleye
Eric osobiście smaży ryby na dwóch olbrzymiach patelniach. Na jednej samży sandacze na oleju, a na drugiej swoją specjalność - lemon wine walleye. Jest sandacz w zalewie z cytryny i białego wytrawnego wina zmażony na maśle. Usmażone ryby posypuje się pieprzem i suszoną pietruszką. Jeden z przewodników smaży cebulę w cieście, a nasz szef przygotowauje fasolkę, ryż i zapiekany chleb z czosnkiem. Od dawna marzyła mi się smażona ryba prosto z wody smażona na palteni, na ogniu. Ma wtedy bez porównania najlepszy smak. Wspólny shore na Esnagami to na pewno jedna z największych atrakcji naszej wyprawy.
Rowan i Yanna myją filtery w jeziorze
Po jedzeniu i odpoczynku prawie wszyscy wyruszają znowu na ryby. Eric, Keyl i Tina płyną nagrywać kolejny odcinek do programu telewizyjnego Wilderness Journal. Ja wrcam z Yanną do ośrodka, a Waldek rusza sam na jezioro. Umawiamy się, że wieczorem płyniemy na ryby razem. Yanna w końcu się zapaliła i sama zaproponowła wieczorną wyprawę.
Len, nasz szef kuchni nie robi sobie i nam przerwy i nawet po obfitym pikniku na wyspie o szóstej znowu bije w dzwony zapraszając na obiad. W czwrtek po obiedzie goście rozliczają się za swój pobyt z Erickiem. Płacą rachunki i każdy bez wyjątku zostawia napiwki dla obsługi. Po chwili słychać już warkot silników bo znowu wszyscy prują na ryby.
Płyniemy we trójkę w miejsce Waldka na sandacze, na przeciwko Cementery Point, gdzie podobno kiedyś był indiański cmentarz. Jest to zaledwie 12 minut drogi od lodge, więc w sam raz na wieczorny wyjazd.
Szybko trafiamy na sandacze i ktokolwiek z nas ma zarzuconą wędkę ma od razu rybę na haku. Albo cała nasza trójka ciągnie sandacze w tym samym czasie. Tak łowimy do późna i wrcamy dopiero w towarzystwie zachodzącego słońca.
Ryba za rybą
Sandacz Yanna na Cementery Point
Już późno w nocy szybko się pakujemy. Jutro odlatujemy z Esnagami. W piątek rano w czasie śniadania Sue i Eric dziekują dziekują wszystkim za pobyt w ich ośrodku i wręczają pamiątkowe koszulki za największe ryby złowione w naszej turze. Waldek zapłapuje się na tabalicę rekordów i tez dostaje koszulkę z napisem Trophy Club Catch & Release Esangami Lodge 2014.
Zdjęcia z Esnagami Waldemar Weslek i Krzysiek Jaśkielewicz